13-letni Chrystus z Grodna - Tadzio Jasiński
Lwów i Wilno są miastami głęboko wrośniętymi w polską świadomość, kulturę i mitologię. Ale polskość to także część dzisiejszej Białorusi. O Grodnie i dawnych terenach Rzeczpospolitej napisano mniej książek niż o Wilnie, rzadziej docierają na te ziemie wycieczki z Polski.
Grodno - miasto położone nad Niemnem, ma historię nierozerwalnie związaną z Polską. Szczególnie upodobał je sobie król Stefan Batory, którego czas panowania bywa określany jako "złote lata" miasta. Na mocy haniebnych postanowień konferencji jałtańskiej Grodno stało się częścią ZSRR. Jednak kilka lat wcześniej rozegrał się ostatni, tragiczny akt polskiego, jeszcze wtedy, Grodna. Symbolem jego obrony stał się 13-letni Tadzio Jasiński. Tak jak Lwów miał swoje Orlęta w roku 1918, tak Orlęta Grodzieńskie swoją daninę cierpienia i życia złożyły w 1939 roku.
We wrześniu 1939 roku mieszkańcom Grodna - jak wszystkim Polakom - wydawało się, że wrogiem Rzeczpospolitej są Niemcy. Już 17 września zrozumieli, że większym, bardziej im zagrażającym niebezpieczeństwem jest sowiecka Rosja. Agresorzy mieli w mieście sprzymierzeńców - w głównej mierze byli to białoruscy i żydowscy komuniści, którzy entuzjastycznie witali Sowietów, między innymi budując na ich cześć bramy powitalne. Jednak nie osłabiło to woli walki zamieszkujących Grodno Polaków.
Atak nastąpił 20 września. Wskutek braku broni przeciwpancernej - obrońcy Grodna stanęli przeciw rosyjskim czołgom uzbrojeni w butelki z benzyną. Wtedy Sowieci użyli jako żywej tarczy jednego z najmłodszych obrońców - 13-letniego chłopca, Tadzia Jasińskiego. W książce zatytułowanej "Jeśli zapomnę o nich..." Grażyna Lipińska tak opisuje śmierć młodziutkiego bohatera: "Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie, strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać z Danką rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaje sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi - grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając onuemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem - to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. - "Chcę mamy" - prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał... . Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach."
Trudno o większe oddanie Ojczyźnie. Młodziutkiego Tadeusza Jasińskiego można na wzór Orląt Lwowskich nazwać - "Orlęciem Grodzieńskim". Ten młody bohater miał coś z ukrzyżowanego Chrystusa. Tyle, że zamiast drewnianego krzyża - miejscem jego kaźni był stalowy sowiecki czołg. A oprawcy byli bardziej okrutni, bo za czasów Chrystusa krzyżowano dojrzałych mężczyzn, nie dzieci. Ale czyż Sowieci i komuniści nie przekraczali wszelkich wyobrażalnych norm barbarzyństwa?
Takich młodocianych bohaterów jak Tadzio Jasiński było w 1939 roku w Grodnie więcej. Naczelny Wódz, generał Władysław Sikorski tak zwrócił się do mieszkańców tego miasta: "Jesteście drugimi Orlętami. Postaram się, żeby Wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł "Zawsze wiernego"."
Na cmentarzu wojskowym w Grodnie spoczywa kilkuset, często bezimiennych obrońców polskiego (nie tak znowu dawno temu) miasta. Są tam pochowani obrońcy z roku 1920 i 1939. Rosyjsko-białoruski historyk Aleksander Tatarenko w swojej książce pt. "Niedozwolona pamięć. Zachodnia Białoruś w dokumentach i faktach 1921-1954" nazywa wprost zagładę jeńców wojennych i ludności cywilnej Grodna pierwszym aktem poprzedzającym tragedię Katynia.
Pamięć o Tadeuszu Jasińskim przetrwała. Dzięki staraniom Związku Polaków na Białorusi w 2007 roku na Cmentarzu Pobernardyńskim, tuż obok żołnierzy Wojska Polskiego z 1920 roku, młody bohater ma swój symboliczny nagrobek. Zostało na nim wyryte:
"Tadeusz Jasiński
13-letni obrońca Grodna
zginął 20 września 1939 r.
w czasie inwazji sowieckiej
"Panie, przyjmij tę z rąk kata
Ofiarę dziecinną
Nie tak czystą i świętą,
Lecz równie niewinną"
Adam Mickiewicz"
19 września 2007 roku prezydent Lech Kaczyński odsłonił w Domu Polonii tablicę poświęconą Tadziowi Jasińskiemu, a wcześniej, pośmiertnie odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za wykazane bohaterstwo podczas obrony Grodna we wrześniu 1939 roku".
Grodno - miasto położone nad Niemnem, ma historię nierozerwalnie związaną z Polską. Szczególnie upodobał je sobie król Stefan Batory, którego czas panowania bywa określany jako "złote lata" miasta. Na mocy haniebnych postanowień konferencji jałtańskiej Grodno stało się częścią ZSRR. Jednak kilka lat wcześniej rozegrał się ostatni, tragiczny akt polskiego, jeszcze wtedy, Grodna. Symbolem jego obrony stał się 13-letni Tadzio Jasiński. Tak jak Lwów miał swoje Orlęta w roku 1918, tak Orlęta Grodzieńskie swoją daninę cierpienia i życia złożyły w 1939 roku.
We wrześniu 1939 roku mieszkańcom Grodna - jak wszystkim Polakom - wydawało się, że wrogiem Rzeczpospolitej są Niemcy. Już 17 września zrozumieli, że większym, bardziej im zagrażającym niebezpieczeństwem jest sowiecka Rosja. Agresorzy mieli w mieście sprzymierzeńców - w głównej mierze byli to białoruscy i żydowscy komuniści, którzy entuzjastycznie witali Sowietów, między innymi budując na ich cześć bramy powitalne. Jednak nie osłabiło to woli walki zamieszkujących Grodno Polaków.
Atak nastąpił 20 września. Wskutek braku broni przeciwpancernej - obrońcy Grodna stanęli przeciw rosyjskim czołgom uzbrojeni w butelki z benzyną. Wtedy Sowieci użyli jako żywej tarczy jednego z najmłodszych obrońców - 13-letniego chłopca, Tadzia Jasińskiego. W książce zatytułowanej "Jeśli zapomnę o nich..." Grażyna Lipińska tak opisuje śmierć młodziutkiego bohatera: "Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie, strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać z Danką rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaje sobie sprawy, co się wokół dzieje. A z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni trzyma brauning, za nim drugi - grozi nam. Z podniesioną po bolszewicku do góry pięścią, wykrzywioną w złości twarzą, ochrypłym głosem krzyczy, o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją, widzę tylko oczy dziecka pełne strachu i męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramionka wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością. Wysoka Danka jednym ruchem unosi dziecko z czołgu i składa na nosze. Ja już jestem przy jego głowie. Chwytamy nosze i pozostawiając onuemiałych naszym zuchwalstwem oprawców, uciekamy w stronę szpitala. Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem - to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. W szpitalu otaczają go siostry, doktorzy, chorzy. - "Chcę mamy" - prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma 13 lat, jedyne dziecko Zofii Jasińskiej, służącej, nie ma ojca, wychowanek Zakładu Dobroczynności. Poszedł na bój, rzucił butelkę z benzyną na czołg, ale nie zapalił, nie umiał... . Wyskoczyli z czołgu, bili, chcieli zabić, a potem skrępowali na froncie czołgu. Danka sprowadza matkę. Nie pomaga transfuzja krwi. Chłopiec coraz słabszy, zaczyna konać. Ale kona w objęciach matki i na skrawku wolnej Polski, bo szpital wojskowy jest ciągle w naszych rękach."
Trudno o większe oddanie Ojczyźnie. Młodziutkiego Tadeusza Jasińskiego można na wzór Orląt Lwowskich nazwać - "Orlęciem Grodzieńskim". Ten młody bohater miał coś z ukrzyżowanego Chrystusa. Tyle, że zamiast drewnianego krzyża - miejscem jego kaźni był stalowy sowiecki czołg. A oprawcy byli bardziej okrutni, bo za czasów Chrystusa krzyżowano dojrzałych mężczyzn, nie dzieci. Ale czyż Sowieci i komuniści nie przekraczali wszelkich wyobrażalnych norm barbarzyństwa?
Takich młodocianych bohaterów jak Tadzio Jasiński było w 1939 roku w Grodnie więcej. Naczelny Wódz, generał Władysław Sikorski tak zwrócił się do mieszkańców tego miasta: "Jesteście drugimi Orlętami. Postaram się, żeby Wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł "Zawsze wiernego"."
Na cmentarzu wojskowym w Grodnie spoczywa kilkuset, często bezimiennych obrońców polskiego (nie tak znowu dawno temu) miasta. Są tam pochowani obrońcy z roku 1920 i 1939. Rosyjsko-białoruski historyk Aleksander Tatarenko w swojej książce pt. "Niedozwolona pamięć. Zachodnia Białoruś w dokumentach i faktach 1921-1954" nazywa wprost zagładę jeńców wojennych i ludności cywilnej Grodna pierwszym aktem poprzedzającym tragedię Katynia.
Pamięć o Tadeuszu Jasińskim przetrwała. Dzięki staraniom Związku Polaków na Białorusi w 2007 roku na Cmentarzu Pobernardyńskim, tuż obok żołnierzy Wojska Polskiego z 1920 roku, młody bohater ma swój symboliczny nagrobek. Zostało na nim wyryte:
"Tadeusz Jasiński
13-letni obrońca Grodna
zginął 20 września 1939 r.
w czasie inwazji sowieckiej
"Panie, przyjmij tę z rąk kata
Ofiarę dziecinną
Nie tak czystą i świętą,
Lecz równie niewinną"
Adam Mickiewicz"
19 września 2007 roku prezydent Lech Kaczyński odsłonił w Domu Polonii tablicę poświęconą Tadziowi Jasińskiemu, a wcześniej, pośmiertnie odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za wykazane bohaterstwo podczas obrony Grodna we wrześniu 1939 roku".
Komentarze
Prześlij komentarz