Ostra Brama i Cmentarz Orląt, czyli zaprzeczanie polskiej historii

"Nikt nie narzuci nam swojej woli z zewnątrz" - te słowa wypowiedział Jarosław Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu podczas obchodów 89. miesięcznicy smoleńskiej. Dzień później szef MSWiA Mariusz Błaszczak, pod wpływem nacisków ze strony Litwy i Ukrainy obwieścił, że resort wycofuje się z pomysłu, aby w nowych polskich paszportach wydrukowanych z okazji 100-lecia niepodległości znalazł się motyw Ostrej Bramy i Cmentarza Orląt Lwowskich. Czy na tym polega wstawanie z kolan w wykonaniu najbardziej patriotycznego rządu wszechczasów?

W połowie wakacji Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło, że z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w 2018 roku zostanie wydrukowany nowy paszport. Z tej okazji na stronie MSWiA można było wybrać motywy ważne dla naszej historii - akcja "Zaprojektuj z nami Polski Paszport 2018". Wśród nich znalazły się m.in. Ostra Brama oraz Cmentarz Orląt Lwowskich. To od początku budziło sprzeciw takich "autorytetów" jak Agnieszka Romaszewska, z telewizji Biełsat, która zamiast dbać o to, aby Polacy z Białorusi mieli dostęp do języka polskiego, to jest bardziej zainteresowana tym, aby Białorusini mogli słuchać białoruskiego; a także główny adwokat Ukrainy w Polsce, Paweł Kowal. Jak się okazało ich, oraz innych znawców, głos był na tyle mocny, że resort spraw wewnętrznych ustąpił - w Polskim Paszporcie 2018 nie będzie tak ważnych dla polskości motywów. Swoją drogą to bardzo nie fair wobec tych, którzy oddali głos - nieładnie tak zmieniać reguły po fakcie.

Giedroyć wiecznie żywy 

Jerzy Giedroyć to autor nie tyle szkodliwej, co mocno wypaczonej przez jego intelektualnych następców, doktryny. Otóż w latach 60. ukuł tezę, że należy w przyszłości (wtedy mało kto śnił o rozpadzie ZSRR) zawsze wspierać państwa tzw. buforowe rozdzielające nas od Rosji. Koncepcja nawet niegłupia, ale zakładająca kilkanaście lat po Jałcie, że Kresy Wschodnie już nie wrócą do Polski.
Po 1989 roku doktryna Giedroycia stała się główną osią polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie. Niestety kosztem Polaków z Litwy, Białorusi i Ukrainy o których przez lata III RP zapomniała. Polskość Kresów została zapomniana i przehandlowana w zamian za dobre stosunki z Kijowem czy Wilnem. Problem polega jednak na tym, że w zamian Polska nie dostała nic. Na Ukrainie kwitnie kult UPA i Bandery, Litwa szykanuje polskie dzieci, a na Białorusi zamiast telewizji w języku polskim jest ta po białorusku Romaszewskiej, która chyba nie wie jak 90-letnie Polki tęsknią za polską mową i ile dla nich znaczy nasz język.
Kiedy 2 lata zaczął rządzić PiS kreujący się najbardziej patriotycznym rządem wszechczasów, w sprawie Kresów nie zmieniło się nic. Aż tu nagle w połowie lata stał się cud - w polskim paszporcie może znaleźć się motyw Ostrej Bramy i Cmentarza Orląt Lwowskich. Radość trwała krótko - Błaszczak podkulił ogon i powiedział, że po konsultacjach (czyli naciskach Litwy i Ukrainy) jednak takie motywy nie zaistnieją. Zamiast tego mają być odpowiednio - inskrypcja z grobu Marii Pilsudskiej i postać Antosia Petrykiewicza - 13-letniego bohatera - Orlęcia Lwowskiego. Nie dowiemy się zapewne jakie to były naciski, ale z pewnością PiS w imię wypaczonej idei Giedroycia napluło na polską historię.
Jest to tym bardziej dziwne, że rząd (i słusznie!) domaga się reparacji wojennych od Niemiec. Dziwne jest to, że nie boi się silnych i bogatych Niemiec, a klęka przed zrujnowaną Ukrainą i Litwą, czyli państewkiem liczącym dwa piksele na mapie. Czy Polska w taki właśnie sposób wstaje z kolan?

Węgierski bój o ich Kresy 

Węgry i rząd Viktora Orbána są niezmiennie przedmiotem mojego podziwu. Budapeszt robi co tylko może, aby Madziarom żyło się lepiej. Także tym spoza obecnych granic. Jak już o tym pisałam nasi bratankowie na mocy traktatu z Trianon utracili aż 2/3 swojego terytorium:
Mimo iż od tej narodowej tragedii minęło niemal sto lat, to Budapeszt nie zapomina o swoich rodakach mieszkających w sąsiednich państwach - Madziarowie wszędzie graniczą sami ze sobą. Przykładów tej pomocy jest wiele - jestem w trakcie pisania tekstu na ten temat. Ale choćby dziś węgierski MSZ zareagował niezwykle ostro na nowe, ukraińskie prawo o edukacji. Szef resortu spraw zagranicznych, Peter Szijjarto określił je jako "wstyd i hańbę". Otóż Ukraina zdecydowała, że "językiem nauczania w placówkach oświatowych jest język państwowy", czyli ukraiński. Ma też być wprowadzony do szkół mniejszości narodowych na poziomie wyższym niż nauczanie początkowe. Szijjarto jest tym oburzony i uważa, że to naruszanie praw mniejszości węgierskiej. MSZ sprawę traktuje tak poważnie, że polecił wszystkim podległym dyplomatom,  żeby nie popierali żadnych inicjatyw ukraińskich w organizacjach międzynarodowych na forach ONZ, OBWE i UE. 
I tak postępuje wielki, choć mały naród - każdy Węgier i jego dobro jest ważniejsze od dobrych stosunków z innym państwem. A przy okazji - czy PiS nie stawiał sobie rządu Orbána jako wzoru do naśladowania?



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkocki poeta po stronie zniewolonej Polski

"Poseł z Lechistanu jeszcze nie przybył", czyli jak Turcja jako jedyny kraj nie uznała rozbiorów Rzeczypospolitej

Jak Węgrzy uratowali Polskę w 1920, czyli wagony z amunicją i bronią