4 marca, czyli wileńskie Kaziuki
Pielgrzymując do serca Marszałka Józefa Piłsudskiego, złożonego na wileńskiej Rossie, można zahaczyć o Kaziuki, które z sercem (i miłością) mają sporo wspólnego. To święto sprawiające, że stolica Litwy tętni życiem i feerią barw, jest także zapowiedzią wczesnej wiosny.
Kaziuki to słynny jarmark, odbywający się niemal od 400 lat w Wilnie w dniu świętego Kazimierza, czyli 4 marca.
Nie byłoby tego wydarzenia, gdyby nie syn króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Królewicz Kazimierz Jagiellończyk znaczną część swojego życia spędził w Wilnie, przyczynił się do wzrostu znaczenia tego miasta, m.in. sprowadzając tu wielu kupców. Był człowiekiem bardzo religijnym i często można go było spotkać w katedrze wileńskiej pogrążonego w modlitwie. Zmarł na gruźlicę 4 marca 1484 r. w wieku zaledwie 26 lat w opinii świętości. Został kanonizowany w 1602 r., a w 1604 r. w Wilnie odbyły się uroczystości kanonizacyjne i to właśnie one stały się pierwowzorem pochodów, które z czasem stały się barwnym świętem przy okazji którego odbywał się jarmark. Relikwie św. Kazimierza spoczywają w srebrnej trumnie w katedrze wileńskiej. On sam stał się głównym patronem Litwy w 1636 r. (jest także jednym z historycznych patronów Polski). Wspomnienie św. Kazimierza przypada w rocznicę jego śmierci , czyli 4 marca - to zresztą jedyny święty noszący to imię.
To właśnie 4 marca odbywają się uroczystości odpustowe św. Kazimierza, które zostały nazwane Kaziukami. Podobnie jak w trakcie uroczystości kanonizacyjnych ulicami Wilna przechodziły w tym dniu barwne pochody, a także rozpoczynał się jarmark, który trwał zwykle dwa tygodnie. Do miasta przybywało wielu sprzedających, głównie rzemieślników, a także chłopów, którzy chcieli sprzedać swoje produkty. Przedmiotem handlu były przede wszystkim wyroby rękodzielnicze z drewna, ceramiki, wikliny, z których były wtedy wykonywane przedmioty codziennego użytku, materiały, len, bursztyn, a także miody pitne, zioła, wędliny, pierniki i obwarzanki. Z biegiem lat Kaziuki stawały się uroczystością coraz bardziej huczną, a odwiedzających i sprzedających przybywało. Radość znikła w czasie zaborów. Kaziuki odbywały się nadal, jarmark się powiększał, ale Rosjanie nie dopuszczali do tego, aby te dni stawały się okazją do zamanifestowania polskości. Jednak po odzyskaniu przez naszą Ojczyznę niepodległości Kaziuki odrodziły się na nowo. Stało się tak głównie dzięki staraniom ówczesnego wojewody wileńskiego Władysława Raczkiewicza - późniejszego prezydenta RP na wychodźstwie. Od 1935 r. barwną paradę błaznów, muzyków i przebierańców prowadził mieszkaniec Wilna przebrany za świętego królewicza Kazimierza - ta tradycja obowiązuje również obecnie. Oczywiście w czasie II wojny światowej nie było mowy o Kaziukach. Po 1945 r., kiedy Wilno było w granicach ZSRR, święto stało się dużo skromniejsze, nie było muzyki, a teren, na którym odbywał się jarmark bardzo się zmniejszył. Dopiero w 1990 r. władze Wilna zaczęły stopniowo przywracać Kaziukom dawną świetność. Udało się to na tyle dobrze, że dziś uroczystości odpustowe na cześć św. Kazimierza przyciagają co roku około pół miliona turystów i są jedną z największych atrakcji miasta. Współcześnie odbywają się w pierwszy weekend marca - w tym roku 6 - 8 marca. Mają miejsce na wileńskiej Starówce - na Placu Ratuszowym, ulicy Zamkowej, Wielkiej oraz głównej ulicy śródmieścia - Alei Giedymina, którą wędruje pochód na czele z królewiczem Kazimierzem, a w nim mieszkańcy miasta, młodzież i turyści. Podczas Kaziuków rozlokowanych jest zazwyczaj około tysiąca stoisk handlowych, a swoje towary sprzedają rzemieślnicy nie tylko z Litwy, ale także z Polski, Finlandii i Węgier. Można kupić głównie wyroby rękodzieła ludowego z drewna, skóry, gliny, wikliny, bursztynu, złota, srebra, a także len i tkaniny.
Na Kaziukach można również spróbować wielu tradycyjnych i smacznych potraw litewskich, jak: wędliny, wędzone ryby, chleby, sery, obwarzanki, miody pitne, piwa, grzane wino i pierniki. Z tymi ostatnimi wiąże się ciekawa tradycja. W dobie walentynek mało kto zdaje sobie sprawę, że to właśnie wileńskie Kaziuki były protoplastą święta zakochanych. Na jarmarku można było kupić pierniki w kształcie serca, które było przebite strzałą i ofiarować ukochanej osobie jako dowód miłości. Dziewczyny takimi właśnie pierniczkami ozdabiały ściany swoich pokoi, co miało zapewnić im szczęście w miłości i powodzenie u płci przeciwnej.
Znakiem firmowym wileńskich Kaziuków są jednak przede wszystkim wielkanocne palmy - od małych po kilkumetrowe. Będąc w tych dniach w stolicy Litwy wręcz nie wypada nie przywieźć palmy. Warto dodać, że chociaż najbardziej znane Kaziuki odbywają się w Wilnie, to mają także miejsce w innych miastach Litwy oraz w Grodnie na Białorusi. Kaziuki odbywają się także od niedawna w wielu polskich miastach. To inicjatywa Polaków, którzy byli mieszkańcami Wilna, i ich potomków.
Komentarze
Prześlij komentarz